„Przyzwyczaili się Polacy wszystkie niezliczone sprawy swojego życia, różne jego momenty ważne, rozstrzygające (…) wiązać z tym miejscem, z tym sanktuarium. Przyzwyczaili się (…) mówić o wszystkim swojej Matce” – wołał Jan Paweł II na jasnej Górze w czerwcu 1979 roku.
Również my, zebrani w kościele szczakowskim w dniu Jej święta, w Uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej pragniemy wsłuchać się w Jej głos płynący z Kany Galilejskiej.
Chcemy zapytać co mówi Swojemu Synowi w naszej Polskiej – Szczakowskiej Kanie.
Kiedyś mówiła zatroskana o Młodych na weselu „Synu, wina nie mają”. Czytaliśmy o tym w dzisiejszej Ewangelii (J 2,1-11). I to ma być problem ? –pytamy. Jeśli ktoś dwa lata wcześniej zamawia salę i wpłaca odpowiednią kaucję, jest pewny, że niczego na weselu nie braknie. Podobnie właściciele restauracji wiedzą ile trzeba zakupić produktów, żeby wszystkim starczyło. Wszystkiego może braknąć, ale wina na pewno nie braknie. Przekonaliśmy się o tym, gdy okazało się, że Młodzi, którzy zarezerwowali dzień i godzinę ślubu potem się nie pojawili. W ostatnim momencie szukaliśmy telefonu, aby się dowiedzieć, czy przypadkiem nie pojawią się w kościele z całą ekipą gości bez przygotowanych dokumentów i co my wtedy zrobimy? A potem był zdziwiony głos w słuchawce telefonu; no przecież się rozmyślili, a wy nie wiecie o tym? Z zamówionym winem nie byłoby tak łatwo…
Więc co może być problemem dziś? Synu, Dzieci nie mają – mówi dzisiaj Maryja. Świadczy o tym najpierw obraz Matki Bożej Częstochowskiej pielgrzymujący od czerwca 2012 roku od Władywostoku nad Oceanem Spokojnym przez 23 kraje aż do Fatimy nad Oceanem Atlantyckim. Co przypomina ta pielgrzymka po drogach Azji i Europy licząca 18 tys. kilometrów?
Otóż w styczniu tego roku liderzy Ruchów Obrony Życia ze 118 krajów złożyli przed obrazem Matki Bożej na Jasnej Górze „Akt powierzenia Maryi Ochrony Cywilizacji Życia i Miłości”. Oto jest problem na dziś – to sprawa życia i śmierci.
Bo z jednej strony w aptekach „idą jak woda” tabletki antykoncepcyjne, jak je nazywają firmy farmaceutyczne. A te środki tak naprawdę nie pozwalają wzrastać w kobiecie małemu człowiekowi i działając antynidacyjnie doprowadzają do śmierci embriona. Więc jest to zabijanie człowieka bez pomocy lekarza –abortera.
A z drugiej strony tak wiele małżeństw cierpi, bo nie może mieć dzieci. Tęsknią, modlą się czekając na dziecko a dom jest ciągle pusty… A co powiedzieć o małżeństwach, które z bólem pożegnały swoje dzieci, gdy odeszły w wyniku naturalnego poronienia. Co powiedzieć?
Bo Dziecko, to największy skarb, ma swój początek-poczęcie, lecz będzie żyć wiecznie po drugiej stronie śmierci. Bo wszystko przeminie: uroda przeminie, zdrowie przeminie, firma przeminie, życie przeminie, tylko Rodzice i Dzieci będą żyć na zawsze.
Oto pierwszy problem, który powierzamy Maryi –najlepszej z Matek. Maryjo proś Jezusa – Dzieci nie mają!
A drugi problem bardzo mocno ukazuje małżeństwo protestanckie -Scott i Kimberly Hahn. Zgłębiając tajemnice Pisma świętego odnaleźli oni swój dom w Kościele Katolickim. Ten duchowny protestancki wraz z żoną włączyli się całym sercem w amerykański Ruch Obrony Życia. I oto po wielu przemyśleniach Kimberly napisała :
„Zadałam sobie pytanie, czy stosowanie kontroli urodzeń –celowe blokowanie życiodajnej mocy miłości przy jednoczesnym cieszeniu się jednością (…) jaką daje nam akt małżeński –pozwala mojemu małżonkowi i mnie naśladować Boga dającego się w bezinteresownej miłości?
Po drugie, przeanalizowałam to, co Pismo święte ma do powiedzenia na temat dzieci. Świadectwo Słowa było jednoznaczne! Każdy werset mówiący o dzieciach, traktował je zawsze jako błogosławieństwo (Ps 127;128). Nie znalazłam przysłowia sugerującego, że dziecko nie jest warte kosztów ponoszonych na jego utrzymanie. Nie ma również błogosławieństwa przeznaczonego dla rodziców, którzy zachowali właściwe odstępy pomiędzy kolejnymi dziećmi. Ani też dla małżeństwa, które odczekało odpowiednią ilość lat przed wzięciem na siebie ciężaru rodzicielstwa, lub dla męża i żony, którzy zaplanowali każde poczęcie. Poglądy te, wpojone mi przez media, państwową szkołę i otoczenie, nie miały podstaw w słowie Bożym.
Pismo święte przedstawia płodność jako powód do chwały i świętowania, a nie jako chorobę, której za wszelką cenę należy unikać. I chociaż nie znalazłam ani jednego słowa krytyki pod adresem ludzi mających niewielkie rodziny, wiele wersetów nie pozostawiało wątpliwości, że większa rodzina była znakiem obfitszej łaski Bożej.(…)
Po trzecie, pojawiła się kwestia poddania życia Jezusowi. Jako ewangeliczni protestanci, Scott i ja bardzo poważnie traktowaliśmy fakt, że Jezus jest Panem naszego życia. W sprawach finansowych wyglądało to tak, że nawet przy najbardziej ograniczonym budżecie oddawaliśmy regularnie dziesięcinę, chcąc okazać się dobrymi dzierżawcami pieniędzy, które On nam powierzył (…). Gdy chodzi o czas, święciliśmy Dzień Pański, odkładając naukę, która była naszą pracą, nawet jeśli w poniedziałek mieliśmy egzamin Wiele razy Bóg błogosławił nasz wolny dzień i zdawaliśmy celująco wszystkie poniedziałkowe egzaminy. (…)
Ale nasze ciała? Nasza płodność? Czy panowanie Chrystusa sięgało aż tak daleko? Przeczytałam 1Kor 6, 19-20:”czyż nie wiecie /…/ że już nie należycie do samych siebie? Za /wielką/ bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!”. Być może więc postępowaliśmy bardziej po amerykańsku niż po Bożemu, uważając naszą płodność za coś, czym możemy sterować, jak nam się żywnie podoba. Postawiłam kolejne pytanie: Czy stosowanie przez nas kontroli urodzeń wyraża wierność Jezusowi Chrystusowi jako Panu? (…)
/Innymi słowy/ należało odpowiedzieć na pytania: Czy Bóg jest godzien zaufania w takiej kwestii jak wielkość naszej rodziny? I jaka powinna być częstotliwość pojawiania się dzieci? Czy On wie, na co nas stać pod względem finansowym, emocjonalnym, duchowym? Czy ma wystarczające możliwości, by dać nam siłę do wychowania większej liczby dzieci niż ta, na którą byliśmy przygotowani?
W głębi serca wiedziałam, z czym się zmagam – z problemem autorytetu Boga. /Jeśli/ On jeden zna przyszłość i wie najlepiej, jak błogosławić naszą rodzinę potomstwem, którego dla nas pragnie (…) należy Mu zawierzyć sferę naszej płodności w sposób radykalny-z wykluczeniem antykoncepcji. (…)
Pozostał jednak problem naturalnego planowania rodziny. Czy nie jest to po prostu katolicki sposób kontroli urodzin?
Pierwszy List do Koryntian 7,4-5 mówi, że małżonkowie mogą na pewien czas zrezygnować ze współżycia, by oddać się modlitwie, lecz następnie powinni powrócić do siebie, by nie pozostawiać szatanowi furtki, przez którą mógłby wedrzeć się do ich małżeństwa. Czytając encyklikę Pawła VI Humanae Vitae, nabrałam uznania do Kościoła /katolickiego/ za jego wyważone podejście do /życia/. Uczył zgodnego z planem Bożym przeżywania aktu małżeńskiego, a gdy wymagały tego okoliczności –rozsądnego podejmowania abstynencji w okresie płodnym.
Podobnie jak w przypadku jedzenia post od czasu do czasu może okazać się pomocny, tak samo bywają okresy, kiedy pomocny jest post od współżycia małżeńskiego, podjęty dla sensownych, rozważonych na modlitwie przyczyn. Jednak poza przypadkami ewidentnego cudu, nie da się przeżyć wyłącznie poszcząc. Stąd naturalne planowanie rodziny proponowane jest bardziej jako recepta na trudne sytuacje, niż jako codziennie przyjmowana dla zdrowia witamina.” (Scott i Kimberly Hahn, W domu najlepiej, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 2009, s. 58-64)
Oto jest drugi problem, który oddajemy Maryi. To pojawiające się wciąż pytania: Czy w świecie, który mówi, że posiadanie więcej niż dwoje dzieci jest nieodpowiedzialne, czy w takim świecie można być otwartym na życie? Czy można Bogu zaufać w tak ważnej sprawie? A może wystarczy tylko chodzić do kościoła a o ilości dzieci decydować samemu?
Oto jest problem, ważniejszy niż ten z Kany Galilejskiej.
Wtedy mówiłaś Maryjo: wina nie mają.
Teraz mów do Swojego Syna -Wiary nie mają!
Dlatego wołamy:Matko Jezusa i nasza Matko.
Ty, któraś w Kanie Galilejskiej nie zostawiła bez pomocy Nowożeńców
Prosimy Cię za Małżonków żyjących w naszych czasach
Jednych ratuj od lęku przed następnym Dzieckiem
A drugim wybłagaj upragnione Szczęście!
O Pani nasza.
Orędowniczko nasza.
Pośredniczko nasza.
Pocieszycielko nasza.
Synowi swojemu nas grzesznych polecaj.
Swojemu Synowi nas biednych oddawaj.
Amen.
X Józef Gut